Wiem, że będą wzloty i upadki
Świątek liderką listy WTA oficjalnie została 4 kwietnia ubiegłego roku. Natomiast pierwszy mecz w tej roli rozegrała 11 dni później w... Radomiu, gdzie Polska podejmowała Rumunię w kwalifikacjach do turnieju finałowego Billie Jean King Cup.
Następnie były turnieje w Stuttgarcie i Rzymie, ale dopiero w majowym French Open 2022 szerokie grono dziennikarzy z całego świata miało okazję z bliska podziwiać nową królową tenisa.
Rok temu w Paryżu Świątek budziła olbrzymie zainteresowanie na każdej konferencji prasowej. Wszyscy chcieli poznać liderkę rankingu, która w dodatku przyjechała do stolicy Francji po 28 meczach wygranych z rzędu, a na kortach im. Rolanda Garrosa ogrywała kolejne rywalki.
Teraz w Paryżu jest więcej niż rok temu polskich dziennikarzy, ale przedstawiciele zagranicznych redakcji już nie wypełniają szczelnie sali konferencyjnej podczas spotkań ze Świątek.
"Jak powiedział ostatnio Rafael Nadal, tenisowy świat w pewnym sensie jest taki, że zawodnicy przemijają. Nawet wspaniałe kariery zawodników, którzy przez kilka lat byli na pierwszym miejscu, przemijają, a potem przychodzi nowy numer jeden. Takie jest koło tenisowego życia" - odpowiedziała Świątek na pytanie PAP, czy zauważyła, że nie budzi już takiego zainteresowania jak choćby 12 miesięcy temu.
W poniedziałek podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego rozpocznie 62. tydzień panowania na szczycie listy WTA. Po pierwszym w karierze awansie na pierwsze miejsce w rankingu dłużej utrzymały się tylko dwie zawodniczki: Niemka Steffi Graf - 186 tygodni oraz Szwajcarka Martina Hingis - 80.
To, czy licznik Świątek będzie bił dalej, zależy od jej postawy w Paryżu. 22-latka na pewno straci prowadzenie w rankingu, jeśli nie zagra co najmniej w półfinale. Natomiast jeśli Białorusinka Aryna Sabalenka dotrze do finału, to Świątek zachowa prowadzenie tylko w przypadku kolejnego triumfu w stolicy Francji.
"Nauczyłam się radzić sobie z tą presją. Wiem, że będą wzloty i upadki i cały czas trzeba pracować nad tym, aby nie przywiązywać się za bardzo do rankingu, tylko po prostu koncentrować się na tym, na czym się koncentrowałam, gdy byłam np. 50. w świecie. Wtedy naprawdę nie zależało mi na rankingu, tylko na tym, aby jak najlepiej zagrać w kolejnym meczu i to jest dla mnie w zasadzie najważniejsze również teraz" - podkreśliła Świątek.
Trzykrotna zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych podzieliła się także refleksją na temat minionych 12 miesięcy.
"Każdego roku stawiam czoła innym wyzwaniom. Ciężkie chwile zostają mi w pamięci, ale również to, jak sobie z tymi wyzwaniami poradziłam. W jakimś sensie ubiegłoroczny US Open był przełomowym turniejem. Miałam poczucie, że jestem w stanie wygrać, choć na początku nie czułam się na korcie w stu procentach komfortowo. Wiele się nauczyłam w trakcie tych dwóch miesięcy za oceanem" - przyznała.
W Paryżu Świątek broni tytułu wywalczonego rok temu. Na kortach im. Rolanda Garrosa najlepsza była także w 2020 roku. Na otwarcie tegorocznej edycji wygrała z Hiszpanką Cristiną Bucsą 6:4, 6:0, a w 2. rundzie w takim samym stosunku pokonała Amerykankę Claire Liu. W 3. natomiast nie dała szans Chince Xinyu Wang, wygrywając 6:0, 6:0.
W poniedziałek w 1/8 finału Polka zagra z Ukrainką Łesią Curenko.
Z Paryża - Wojciech Kruk-Pielesiak (PAP)
wkp/ pp/